Pamiętasz amerykańskie filmy i obiekt westchnień wszystkich dzieci. Święty Graal wśród biurkowych lampek. Wabik na niewiasty, lanserski gadżet, element dekoracyjny... Lampka, która żyje swoim własnym życiem...
"Lava Lamp"
Nie mogę oderwać od niej wzroku. Choć mam ją od dawna, dopiero niedawno przywiozłem ją do siebie. Nic tak wspaniale nie pochłania czasu jak ta niebieska kreatura, magiczny glut, który nie bacząc na nic unosi się tylko po to, by po chwili znów opaść na dno. Ograniczona szkłem, stworzyła sobie swój mały świat, w którym wszystko płynie leniwie, powoli. Patrząc na nią i jej podziały, na myśl przychodzą mi organizmy jednokomórkowe i ich sposób rozmnażania... Kto nie potrafił tego zakumać na biologii niech sobie kupi taką lampę, załapie od razu!
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie zauważam, kiedy odrywam wzrok od tego na czym właśnie się skupiam... Dopiero po chwili uzmysławiam sobie, że od 15 minut wpatruję się w ten mały spektakl. Tutaj jedna mała kuleczka łączy się z drugą, wiruje w wodnym tańcu, odbija się od drugiej. Zauważyłem, że małe kuleczki unoszą się szybciej, pędzą niczym psy na widok listonosza. Duże natomiast, robią to z gracją, powoli, dostojnie, rozglądając się to raz po raz w lewo i w prawo.Wszystkie cechuje to, że u szczytu kotłują się z nadzieją na wolność, nie przeszkadza im ścisk, a w ich glutowatych główkach pali się iskierka nadziei. Wracając wyglądają na smutne, przygnębione faktem, iż pomimo starań nie mogły się uwolnić. Nadzieja umiera, a one opadają osowiałe, bo mikroświat, który sobie stworzyły okazał się ich ograniczeniem...
Piosenka, która najbardziej mi tu pasowała:
Kat - Niewinność
Warto również posłuchać:
0 komentarze:
Prześlij komentarz