Oglądam się za siebie i widzę oddalającą się Ziemię. Tempo wzrasta, a ona jest coraz mniejsza, mniejsza i mniejsza... Powoli całkowicie tracę ją z oczu. Patrzę przed siebie. Miliony gwiazd, planet... Wszechświat stoi przede mną otworem i czeka, aż wykonam pierwszy krok, podejmę decyzję...
Bez zastanowienia ruszam dalej. Wydaje mi się, że się zgubiłem, ale moje położenie nie jest w tym momencie istotne. Mknę przed siebie mijając komety, asteroidy... Widzę czerwone olbrzymy u kresu swego istnienia, gwiezdne wybuchy i rozrzucaną materię... Odwracam się. Ziemię musiałem dawno pozostawić miliony kilometrów za sobą. Choć wytężam wzrok, jedyne co widzę, to setki, tysiące, a może miliardy gwiazd. Choć próbuję się skupić, to nie mogę ich zliczyć...
Choć do tej pory leciałem bez celu, pędząc przed siebie i ciesząc się samą podróżą, teraz wiem dokąd chcę dotrzeć. Po chwili rozkoszowania się tym zapierającym dech w piersiach widokiem ruszam. Kontury mojego ciała zaczynają się rozmazywać, a jego waga staje się minimalna. Właściwie powoli zaczynam tracić poczucie tego kim, lub czym jestem? Jeszcze człowiek, czy już cząstka wszechświata? Drobna materia napędzana nieznaną siłą... Odwracam się...
Oto jestem. Sam na skraju wszechświata. Nie ma już gwiazd przede mną. Nie ma planet, nie ma komet, asteroid. Jedyne co czeka mnie w dalszej drodze to ciemność, chłód, brak końca...
Straciłem poczucie czasu, nie wiem ile trwa ten lot. Czym właściwie jest czas? Mimo usilnych starań, nie potrafię znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Dla mnie czas nie istnieje... Cisza... długa cisza...
W końcu otwieram oczy. Dopiero teraz uświadamiam sobie ile tak naprawdę trwała moja podróż. Nie potrafię uwierzyć, że tyle miejsc, tyle zakamarków wszechświata, gwiazd, planet udało mi się zwiedzić w tak krótkim czasie. 2 minuty. Dokładnie tyle trwał ten utwór. 2 minuty nieziemskiej podróży, w której czas tak naprawdę nie ma najmniejszego znaczenia, w której przestaje istnieć... Dlatego kocham muzykę!
Phase - bo tak naprawdę o nim jest ten wpis, urzekł mnie od pierwszej sekundy. Do tej pory zastanawiam się jak na niego trafiłem...
Bram Schrooyen, to ukrywający się pod pseudonimem Phase 16 letni (!) belgijski producent. Porusza się głównie w nurcie D'n'B, Liquid, ale nie boi się zahaczać o chillstep czy też inne elektroniczne gatunki. Swoją przygodę z muzyką rozpoczął z programem FL Studio, ale dopiero Reason pozwolił mu rozwinąć skrzydła. Jest zdeterminowany, żeby osiągnąć sukces i z produkcją muzyki wiąże swoją przyszłość.
Jego produkcje - jak na 16 latka - brzmią naprawdę profesjonalnie i na chwilę odrywają od rzeczywistości. Gdy zapytałem go o muzyczne inspiracje i wzory, wymienił takie sławy jak Netsky, Logistic czy Lenzman. Zaznaczył jednak, że stara się wypracować swój własny styl i nie boi się eksperymentować.
Biorąc pod uwagę jego dotychczasowe dzieła i determinację, życzę mu jak największych sukcesów, bo dla mnie był niczym powiew świeżej morskiej bryzy. Jeśli spod jego rąk wyjdzie coś nowego - możecie być pewni, że się o tym dowiecie. Dawno na kogoś takiego nie trafiłem! Jestem pod wielkim wrażeniem!
Oficjalne konto Phase na youtube:
Oficjalny profil na soundcloud:
0 komentarze:
Prześlij komentarz