Tytułowi chłopcy bez napletków, to tylko jedno ze skojarzeń (zaraz po pejsach, głowicach atomowych, ścianie płaczu i skrzypku na dachu) jakie wywołuje w mojej głowie Izrael. Nie wiem, czy to z powodu unoszącego się w polskiej atmosferze antysemityzmu, czy może z czystej tradycji, ale te skojarzenia są takie jakie są. A czy taka jest prawda? Czy Izrael nie ma nam niczego do zaoferowania i jedyne o czym myślimy słysząc o nim to pejsy i nosy garbate? Trochę to krzywdzące, bo poza piłkarzami polskiego pochodzenia Izrael zapisał się na kartach muzyki grubymi literami...
Człowiek, który zrujnował dubstep...
Borgore, bo o nim mowa to jeden z moich ulubionych produktów eksportowych Izraela. Samozwańczy niszczyciel, znienawidzony przez producentów, uwielbiany przez rzesze fanów. Płynący z gorestepowym nurtem z wielkim hukiem pojawił się na dubstepowej scenie. I narobił na niej wiele zamętu, oj wiele. Moim zdaniem to właśnie on przeniósł dubstep na wyższy poziom, w którym te mroczne, głębokie dźwięki wykorzystywane są jako hiphopowe podkłady.
Zaznaczmy jedno - Borgore nie jest raperem. Warstwę tekstową jego utworów należy traktować z przymrużeniem oka. Sam mówi, że się tym bawi i trzeba mu to przyznać - wychodzi mu zajebiście!
W jego twórczości wyczuwam czystą kipnę ze stylu "bling bling" tak promowanego przez naszych amerykańskich braci. Koks, dziwki i lasery...
Chciałbym, abyście od dzisiaj pozbyli się wszystkich wcześniejszych skojarzeń. Od dzisiaj, jeśli ktoś Was spyta - Izrael? - bez zastanowienia odpowiadacie - Borgore! Nie ważne, czy to w dzień, na trzeźwo, czy w nocy po pijaku. Nawet jeśli zostaniecie obudzeni o 4 nad ranem. Odpowiedź ma być zawsze taka sama... Borgore!
1 komentarze:
Dobry wpis.
Prześlij komentarz