Szczecin. Rozciągające się na ogromnej powierzchni, pełne kontrastów miasto. Z jednej strony powalające nas tętniącymi życiem parkami oraz majestatycznymi zbiornikami wodnymi (jak np. ten) z drugiej przygnębiające umierającymi stoczniami. Dlaczego piszę o Szczecinie? Bo to właśnie z tego miasta pochodzi OREU...
Moim zdaniem, to jeden z najbardziej niedocenionych wizjonerów polskiej sceny muzycznej. Muzyczny Balcerowicz, który zaaplikował nam terapię szokową. Człowiek, który mógł i chciał uchylić muzyczną furtkę, otworzyć Polskę na coś czego ludzie, którzy do niedzielnego śniadania słuchali przebojów z „DiscoRelax” nie byli jeszcze gotowi.
Wizje odnośnie tego, co mogłoby się wydarzyć, gdyby na przekór wszelkim przeciwnościom losu (m. in. problemy z wytwórnią) jednak mu się udało, przerastają mnie. Wyobraź sobie Polskę bez Dody, bez Feela, bez Kalvi i Remi... wyobraź sobie Polskę bez tego całego festiwalu kiczu i tandety. Czy nie byłaby piękniejsza?
A teraz wyobraź sobie klub, w którym odbywa się impreza, której nie powstydziłby się londyński Ministry of Sound. I to nie jest żaden klub w Paryżu, Berlinie... to nawet nie jakiś bananowy warszawski klub. Wyobraź sobie, że takie imprezy mogłyby się odbywać w mieście takim jak twoje... Czy taka wizja nie jest piękna?
Niestety... jak mogłoby być, już się nie dowiemy, a po Electric Rudeboyz, za którymi stał nie kto inny, jak właśnie OREU (Tak, tak! – to nie był „zespół”) została jedynie jedna z tych miejskich legend...
Wydany 11 lat temu krążek „Kolejny krok” to pozycja, która do tej pory nie straciła „terminu przydatności”. Świeże, drum'n'bassowe bity wciąż brzmią świetnie i orzeźwiająco, nie przytłaczają i nie męczą, a mimo tego, że kawałków na płycie jest tylko 12, nie potrafią się znudzić. Pomimo upływu lat znaczenia nie straciły również teksty, które doskonale oddają realia z jakimi spotykamy się na co dzień. Ponura atmosfera betonowych klatek, asfaltowych ścieżek i ciężkiego od spalin powietrza. Poza wszelkiej maści używkami brak jakichkolwiek perspektyw i sposobów na nudę.
„Kolejny krok” to muzyka miasta, kompilacja hymnów betonowych osiedli, która wprowadza na nie promienie Słońca, rozpalające płomyk nadziei na lepsze jutro. Każdy z nich jest wyjątkowy i mam naprawdę duży problem, aby na potrzeby tego tekstu wybrać którykolwiek. „Rzeczywistość” - utwór, który uświadamia nas, że tak naprawdę nie jesteśmy w stanie przed nią uciec. Czym próby ucieczki mogą się skończyć dowiemy się z „Nie ma lekko”. Letni hymn „Znowu lato” to idealny kawałek na upalne dni, wakacyjny wypad ze znajomymi za miasto, czy gaszące pragnienie piwo z kumplami. Jest jeszcze „Beton”, „Nienawiść”, tytułowy „Kolejny krok”, "instrumentalne" „Słońce” oraz kilka innych – wszystkie stojące na tym samym, światowym poziomie.
Czy „Kolejny krok” wywarł na mnie jakiś wpływ? Niewątpliwie. Fakt, kiedy album wychodził ja głową ledwo sięgałem ponad stół i musiało minąć jeszcze kilka lat, zanim w pełni się nim zachłysnąłem, ale dzięki starszym kumplom, którzy pokazali mi czym jest UK Garage, 2 step, D'n'B usłyszałem o nim wcześniej niż inni rówieśnicy. Od tamtej pory, za każdym razem wrażenie jakie na mnie wywiera jest takie samo – zawiera się w krótkim Woooow!
Szkoda tylko, że pomimo planów nie doczekaliśmy się kolejnego albumu tego projektu OREU. Być może teraz, kiedy na „salonach” bryluję dubstep, a drum'n'bass przeżywa drugą młodość, znalazłoby się miejsce dla Electric Rudeboyz. Być może... bo polski słuchacz rozwojem zatrzymał się na średniowieczu, a powiedzenie „Cudze chwalicie, swego nie znacie” jeżeli chodzi o muzykę, trafne jest w stu procentach...
2 komentarze:
zastanawiam się z jakiego filmy wysamplowano, że słońce jest piękne
nie tylko Ty
Prześlij komentarz