14.11.2011

Kraina Rumcajsów i grubych łydek...


Dzisiaj Krynica niczym mnie nie zadziwiła. Nie miała ku temu sposobności. Ominąłem ją szeeerokim łukiem lokując swój obolały od wczorajszych górskich wycieczek tyłek w pięknej, tatrzańskiej części Słowacji...


Słowacja to kraj kontrastów. Fakt, nie spędziłem tam zbyt wiele czasu, ale myślę, że widziałem wystarczająco. Tutaj dwa światy walczą między sobą o dominację. Stare Skody 105 wyprzedzające nowiuśkie Superb'y to taki przyziemny przykład...


Jeżeli chodzi o drogi. Są one idealne... Równiutkie, szerokie, ale... (no właśnie, to "ale" będzie się często pojawiać jeżeli chodzi o Słowację). Ich drogi uczą niesamowitej czujności, spostrzegawczości, refleksu. Jeżeli choć na chwilę się rozluźnisz zginiesz wypadając z jednego z ostrych zakrętów. Bo te nie są w jakikolwiek sposób oznaczone... Jedziesz, jedziesz... o! Zakręt! Niestety już jest za późno... Polska pod tym względem rządzi. U nas prewencyjnie nawet proste kawałki drogi są oznaczane jak zakręty...

Słowacka droga - ten zakręt miał mniej więcej 90 stopni!

Po drodze mijałem wiele ciekawych miejscowości. Jedną z nich były Hniezdne - wioska, która urealnia mi ludzką stonogę (nie oglądałem filmu, wyobraźnia...). Ciągnie się jakieś 3 kilometry i niemal bez przerwy, po obu stronach szosy, ciągną się też domy. Ściana w ścianę, drzwi w drzwi. Kiedy jeden sąsiad wierci, słyszy to 15 pozostałych. Naprawdę! Nie wyobrażam sobie, jak można żyć w takim tworze. Dla mnie to urzeczywistnienie najgorszych horrorów!


Słowacja to również góry. Te są niesamowite, widoki zapierają dech w piersiach. Choć nigdy nie lubiłem łazić po górach, ostatnio to polubiłem. Wdrapać się na jakąś wysokość, tylko po to, żeby zobaczyć trochę więcej niż zwykle. Niby nie ma w tym nic fajnego, ale jednak coś jest. (Zamieszczam kilka zdjęć - ostatnio spodobała mi się funkcja zdjęć panoramicznych w telefonie. Miłość bez wzajemności możecie podziwiać na własne oczy!)







Słowacy kochają góry... takich tłumów nie mijałem na żadnym z polskich szlaków. Ich profesjonalizm również budzi podziw. Super sprzęt, kijki, buty, kombinezony, frotki we włosach i rumcajsowski zarost. Zarośnięci są wszyscy, począwszy od mężczyzn, przez dzieci, na kobietach kończąc. Nie wiem czy oni się tacy rodzą, czy nie, ale zarost widniał na wszystkich mijanych twarzach. Tak samo jak zarost, tak i tłuste włosy gościły na każdej czuprynie. Wydaje mi się, że to rodzaj obrony przed mrozem...
Kolejną charakterystyczną cechą, tym razem zastrzeżoną jedynie dla słowackich kobiet, są grube łydki. I nie, nie przesadzam. Tu nie ma mowy o nogach jak u gazel, Słowaczki mają raczej takie jak Kasztanka Piłsudskiego... 


Podsumowując, Słowacja to urodziwy kraj. Nie jest tu tak pusto jak w Czechach, ludzie kręcą się po ulicach, widać, że żyją. Słowacja jest specyficzna, łączy nowoczesny świat z komunistycznymi pozostałościami. Widok megafonów na słupach jest tak samo powszechny jak nowych beemek. Ludzie wydają się, jakby byli z jakiejś równoległej, dziwnej rzeczywistości, jednocześnie mają w sobie jakąś taką radość, która maluje się na ich włochatych twarzach. Architektura rodem z horrorów przeplata się z nowoczesnymi konstrukcjami i średniowiecznymi zamkami. Równe, szerokie drogi zachęcają do depnięcia w pedał gazu, tylko po to, by na zakręcie pozbawić nas życia. Polecam!

Do tej pory nie rozwiązałem jednak jednej zagadki... Dokąd kurwa prowadzą te schodki?

Na zdjęciu widoczny fragment kwadratowego budynku, do ściany którego zostały przewiercone schodki. Po co?! Sam nie wiem...

Warto posłuchać:
(Dzisiaj w poście umieściłem utwory, które towarzyszyły mi w podróży)



4 komentarze:

Volant pisze...

Fajny wpis. Pamiętam, że kiedyś byłem na Słowacji (w Bratysławie - jakieś cztery dni) i nie widziałem kobiet z zarostem, chociaż z drugiej strony - ładnych też nie widziałem.

Bartek pisze...

Dzięki :)
No właśnie... ja się poruszałem bardziej po prowincji. Miasta - jak i w Polsce, wydają mi się bardziej ucywilizowane, ale to wsie pokazują prawdziwy obraz danego kraju.

Anonimowy pisze...

Jak grube te łydki Bartku? Tak jak jednego Twojego gimnazjalnego kolegi?;)

Bartek pisze...

Ha! Wiedziałem, że gdzieś wcześniej taki "model" łydek widziałem. Oczywiście bez porównania. Łydki "gimnazjalnego kolegi" są ideałem, wzorem do porównywania! ;)

Prześlij komentarz

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Enterprise Project Management