19.05.2012

Czy zdarza wam się po prostu słuchać?



"Czy zdarza wam się jeszcze po prostu tylko słuchać muzyki?"


Takie pytanie padło na profilu Radia Luz. Wydawać by się mogło, że sprawa jest oczywista. Słucham muzyki codziennie, bez niej trudniej się funkcjonuje, a cisza mnie wykańcza. Słucham w domu, słucham w szkole. W tramwaju, autobusie, pociągu. Spacerując, jeżdżąc na rowerze. Muzyka otacza mnie cały czas, jest płaszczem, którego nie zdejmuję, integralną częścią mojego życia. Ale... 

No właśnie. Pytanie, które padło skłoniło mnie do głębszych przemyśleń. Ostatnio zacząłem myśleć o muzyce w trochę inny sposób, ale to temat na kilka przyszłych tekstów, więc skupię się tylko na sposobie słuchania. Analizując go doszedłem do wniosków, które mnie zaskoczyły.

Na szczęście nie jest ze mną jeszcze tak źle i choć popadłem w pewną mechanizację, nadal zdarza mi się usiąść i tylko słuchać. Zajmijmy się jednak tą mechanizacją, bo wydaje mi się, że takie automatyzmy są doskonale znane każdemu z nas. Pobudka - włączamy odbiorniki, odtwarzacze i inne sprzęty. Mieszkanie rozbrzmiewa dźwiękami, a my uwijamy się w pocie czoła, by zdążyć wyjść na czas. Przed wyjściem upewniamy się, że nie zapomnieliśmy słuchawek. Wychodzimy. Do szkół, do pracy, do znajomych, w świat, przed siebie... 

Ze słuchawkami w uszach przemierzamy ulice. Odcięci od reszty, w swojej małej muzycznej krainie. Mimo wszystko muzyka jest tutaj tylko "czasoumilaczem". Chodzi o to, żeby dojść do celu nie odpowiadając na żebranie żuli, nie słysząc starych dewot w autobusach, czy w końcu unikając jakichkolwiek rozmów z obcymi.  Muzyka jest dodatkiem...   



"Niewątpliwie dzięki technologii jest jej w naszym życiu znacznie więcej. Ale też zmienił się trochę jej status, dla mnie niestety najczęściej jest medium towarzyszącym. Niewdzięczna rola. Nie sądzicie?"

To dalsza część konwersacji między prowadzącym, a słuchaczami. 

Z pierwszą częścią cytatu nie można się nie zgodzić. Postęp technologiczny umożliwił muzyce wejście w nasze życie jeszcze głębiej i mocniej. Wszystkie empetrójki, telefony, ajpody i inne przenośne odtwarzacze dają nam możliwość noszenia jej zawsze ze sobą. Prawdą jest również to, że jest ona medium towarzyszącym. Jednak ja skupię się tylko na ostatniej części.

Niewdzięczna rola? No właśnie... Wydaje mi się, że jednak nie. Warto mimo wszystko rozróżnić wartość użytkową od tej emocjonalnej. A muzyka posiada obie. Taka jej rola - być towarzyszką, kompanem w najróżniejszych chwilach. Przy sprzątaniu, uczeniu, kafelkowaniu, seksie... W takich momentach nie potrzebujemy emocjonowania się pasażami, wzruszania gitarowymi solówkami. W takich chwilach potrzebujemy po prostu czegoś, co umili nam te czynności. 

Dzięki uświadomieniu sobie takiej oczywistości, nagle zacząłem rozumieć ludzi, którzy muzykę traktują tylko w taki przedmiotowy sposób. Nie każdy musi się nią emocjonować. Im wystarczy tylko wartość użytkowa. Idąc dalej w rozmyślaniach, zacząłem rozumieć jak można słuchać całego tego chłamu pojawiającego się na falach eski i innych takich. Po prostu. Ta muzyka nie ma emocjonować. Ona ma umilić czas przy kładzeniu gładzi,  myciu korporacyjnych podłóg czy wkuwaniu algebry i zapamiętywaniu prawniczych definicji... Czy też jak utwór Bielizny - czytaniu tego tekstu.

Wróćmy jednak do pierwszego pytania - " Czy zdarza wam się jeszcze po prostu tylko słuchać muzyki?"

Na szczęście dla siebie, jeszcze nie popadłem w pełną rutynizacje słuchania. Nadal uwielbiam usiąść w fotelu, wcisnąć "play" i posłuchać ulubionych utworów, płyt, obejrzeć koncert. Często siedzę nieruchomy, emocjonując się każdym, nawet najmniejszym dźwiękiem, wzruszając przy kilkuminutowych solówkach, czy odczuwając przechodzące po całym ciele ciarki przy modulacjach wokalu. Uwielbiam te chwile, kiedy słuchając po raz setny tego samego utworu, odkrywam coś czego wcześniej nie udało mi się zauważyć. Dźwięk tamburyna, piszczące w tle skrzypce... 

A jak jest z wami? Zdarza wam się jeszcze słuchać muzyki, czy raczej jest ona tylko czasoumilaczem?

15.05.2012

It's a brand new world









Dzisiejsze czasy przyzwyczaiły nas do lenistwa. Rozkwit produktów opatrzonych magicznym słowem "instant" doskonale obrazuje sytuację. Zaczęło się niewinnie... Zupy, makarony i inne środki spożywcze. Obrót spraw i tempo zmian przyspieszył internet. Obecnie, czego byśmy sobie nie zażyczyli znajdziemy błyskawicznie - instant. Film? Muzyka? Zdjęcia? Podróże? Znajomości? Rozmowy? Seks? Wystarczy jedno kliknięcie myszy... 


Za jednym kliknięciem myszy możemy przenieść się w dowolne miejsce na świecie, słuchać dowolnego kawałka, oglądać dowolny film. Ilość informacji, które krążą w sieci jest nie do opisania i nie do ogarnięcia dla zwykłego śmiertelnika. Każdy znajdzie tutaj to czego szuka - jeśli nie, to znaczy, że robi to źle. Niestety, często też trafiamy na informacje niewartościowe, śmieci, które tylko brużdżą w naszej głowie. Odpady, które powinny zostać zutylizowane, zaginąć w internetowej otchłani, opaść na dno wirtualnego śmietniska.


Niestety, sytuacja jest zupełnie odwrotna. Zamiast popaść w zapomnienie, wszelkie śmieci wypływają na powierzchnie niczym ropa cieknąca z tonącego tankowca - internetowych recenzji, ich autorów, blogów (tak, to trochę sranie do własnego gniazda). Najgorsze w tym wszystkim jest to, że oni w jednej chwili są tymi, którzy topią w smole niewinne zwierzęta, jak i tymi, którzy w pocie czoła uwijają się by jak najwięcej ich uratować. Doktor Jekyll i pan Hyde muzycznego świata.

Ilość wydawanych płyt, singli, artystów wypływających na szerokie wody jest tak ogromna, że nie sposób się w tym wszystkim połapać. Niestety, ale internet również nam w tym nie pomoże. Posiłkując się recenzjami, opiniami, czytając wszelkiego rodzaju komentarze tylko odbieramy sobie radość słuchania. Odbieramy sobie szansę na poznanie czegoś odmiennego, przekonanie się na własnej skórze, czy dana płyta, utwór, artysta zasłużył na uznanie.

Internetowe recenzje niszczą artystów. Niszczą ich dzieła zanim jeszcze trafią do słuchaczy. Nie ma co się oszukiwać - ceny płyt są wysokie. Nie każdy je kupuje, a jeśli już decydujemy się na zakup, to chcielibyśmy uniknąć rozczarowania. Jedno kliknięcie i czytamy "Jest [Lana Del Rey] wytworem speców od marketingu. Sztuczna, zrobiona, dopasowana do potrzeb rynku"(1). Mnie to odstrasza. A ciebie? Komercja? Kolejna Lejdi Zgaga, odpuszczę sobie!

(Pieprzyć recenzentów! Lana jest zajebista)

Przykładów taki jak ten wyżej w sieci są miliony. Jednym się obrywa, innym wznoszone są pomniki. Jedni stają się gwiazdami, sprzedają miliony płyt, inni nadal grają w garażu a ich utworami cieszy się mama, ciotka i babcia. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że internetowe recenzje nie pozwalają na jedno - nie dają możliwości obrony. Muzyka powinna bronić się sama i się broni. Dobra płyta, dobry utwór zawsze się spodoba. Niestety - opierając się tylko i wyłącznie na recenzjach nie dajemy jej na to szans. Czytając o szmirze po prostu jej nie przesłuchamy. Nie kupimy płyty, nie wciśniemy przycisku play. Chyba, że z przekory...

W momencie kiedy powinniśmy być niczym biała kartka - w trakcie słuchania - jesteśmy już lekko zapisani. Dobrze wiemy czego się spodziewać - gówna, albo zajebistości. I to właśnie dostajemy... Nie ma elementu zaskoczenia, brakuje muzycznych uniesień, wzruszeń, doznań. Wszystko sprowadza się do "mechanicznego" odsłuchania i równie pustego stwierdzenia - "Tak, to jest (tu wstaw swoją odpowiedź)"

Dlatego ja jak ognia wystrzegam się recenzji. Lubię czytać wywiady, opinie o koncertach, muzyczne przemyślenia, ale recenzje omijam szerokim łukiem. Niestety, często jest też tak, że przed nimi po prostu nie da się uciec - i tutaj rozwiązanie pozostaje jedno. Muzyka, o której powiedziane zostało już wszystko, której nie grozi już żaden psi skowyt, złośliwe ujadanie recenzentów. Muzyka, której słucha się dla samej  przyjemności płynącej z tej czynności, dla doświadczania każdego dźwięku, muzycznego uniesienia...



Podoba się? Podziel się ze znajomymi!

23.03.2012

Świat w dźwiękach: Indie!




Dla jednych kraj przypraw i ostrego curry. Dla innych - kraina sympatycznych, tresowanych słoni. Jeszcze inni kojarzą je z zapierającymi dech w piersiach filmami akcji, a miliony kobiet na całym świecie wzruszają się przy łzawych musicalach, przepełnionych tańcem i miłością wprost z Bombaju. Kraj, w którym krykiet cieszy się większą popularnością niż w swojej ojczyźnie. Indie   


21.03.2012

Are you experienced?



Brak weny przejawia się we wszystkich dziedzinach życia. Od pomysłów na nudę, na pisaniu kończąc. Ostatnio nie miałem zbyt wielu pomysłów, ochoty, jak i czasu na pisanie. Do teraz. Wszystko zaczęło się niewinnie. Po prostu stałem się głodny. Głód to dobry impuls do działania. Gorzej jeśli lodówka pusta, a w portfelu dziury... Ile też można jeść kanapki? Sery, szynki, spaghetti z tuńczyka. Monotonia w jedzeniu nie jest dobra. Czasami warto poeksperymentować, doświadczyć czegoś nowego...

Are You Experienced?

13.03.2012

Kiedy ranne wstają zorze...


"Śniadanie jedz jak król..." - cytat, który znany jest wszystkim stosującym diety. Śniadanie - najważniejszy posiłek dnia, który powinien być jak najwartościowszy, zawierać wszystkie niezbędne elementy, dawać powera do funkcjonowania na najwyższych obrotach przez cały dzień. Głodni chodzimy naburmuszeni, a burczenie w brzuchu zagłusza myśli, szybko stajemy się senni, a wszystko dookoła - wliczając w to psy i małe dzieci - staje się potencjalnym posiłkiem...

10.03.2012

Muzyka z notatnika



Założę się, że co najmniej raz byłeś w takiej sytuacji, kiedy w radiu lub telewizji słyszałeś świetną piosenkę, którą chciałeś posłuchać drugi raz później. Dałbym sobie rękę uciąć za to, że ze wszelkich sił starałeś się nie zapomnieć, kto jest wykonawcą. Jestem pewien tego, że w 80 procentach przypadków i tak zapominałeś...

Spytasz skąd to wiem. Odpowiedź jest prosta - przechodziłem przez to setki razy. 

8.03.2012

Soundtrack: Once



"Once" oglądałem dawno temu. Było to jakieś leniwe, nudne popołudnie, a ja przeskakiwałem po kanałach. Trafiłem na niego przypadkowo i "z braku laku" zostawiłem. Choć historia wydawała się prosta, a kategoria "film romantyczny" nie była zachęcająca postanowiłem wytrwać do końca. I mimo tego, że minęło już sporo czasu, to muzyka z tego filmu gra w mojej głowie do dzisiaj...

6.03.2012

Lulu




O tej płycie dowiedziałem się niedawno, kilka miesięcy po premierze. Ot tak... w zwykły, leniwy sobotni poranek natrafiłem na krótki urywek w telewizji, kilkusekundową migawkę. Zaciekawiony zacząłem szukać czegoś więcej. Przecierałem oczy ze zdziwienia, nie mogąc uwierzyć w to, co czytam. Każda kolejna recenzja zrównywała płytę z zerem, a oceny oscylowały w okolicach gówna...

1.03.2012

Soundtrack: Pirate Radio





Do żadnego wpisu o soundtrack'ach nie podchodziłem tak ochoczo. Cieszyłem się na samą myśl o tym, że gdy w końcu wieczorem zasiądę do pisania, powstanie coś zajebistego, co być może zachęci do obejrzenia filmu tych, którzy jeszcze go nie widzieli. A teraz siedzę jak ten ciołek i nie mogę wykrztusić z siebie słowa. Nigdy bowiem, nie miałem takiego ciężkiego orzecha do zgryzienia - tylu świetnych, kultowych utworów do wyboru!

27.02.2012

Lindsey Stirling




Młoda, piękna i utalentowana. Niezwykle charyzmatyczna, kreatywna i zaskakująca. W jednej chwili zmienia rzeczywistość i sprawia, że zapominasz o całym otaczającym świecie. Za jej sprawą każdy ponury dzień staje się radosny, każda ciemna chmura zostaje rozgoniona przez słońce, a dookoła panuje spokój...  

Kto to taki?

22.02.2012

Soundtrack: Drive


Wchodząc do kina mieliśmy pewne wątpliwości. Choć przez krytyków film został oceniony wysoko, nie daliśmy wiary ich ocenom. W końcu to krytycy... W chwili zwątpienia spytaliśmy kasjera o repertuar. Drive i Bitwa Warszawska 1920 CzyDe. Kasjer delikatnie zasugerował ten drugi mówiąc, że ten pierwszy to „romansidło, ckliwe love story dla kobiet i zniewieściałych chłopców”.  

Tak jak nie ufamy krytykom, tak też w wątpliwość poddajemy poziom polskiej kinematografii, dlatego wybór padł na Drive. Jak się okazało – tym razem krytycy się spisali, a nasza intuicja kolejny raz udowodniła swą niezawodność.

20.02.2012

Electric Rudeboyz!


Szczecin. Rozciągające się na ogromnej powierzchni, pełne kontrastów miasto. Z jednej strony powalające nas tętniącymi życiem parkami oraz majestatycznymi zbiornikami wodnymi (jak np. ten) z drugiej przygnębiające umierającymi stoczniami. Dlaczego piszę o Szczecinie? Bo to właśnie z tego miasta pochodzi OREU...

16.02.2012

Soundtrack: Easy Rider




Czym byłby film bez dźwięku? 


Wydaje mi się, że bez muzyki kino nie wyglądałoby tak jak dzisiaj wygląda. Nawet w czasach, kiedy pierwsze nieme filmy próbowały zdobyć szerszą publiczność, gdzieś tam... w kącie siedział sobie artysta, który tworzył ścieżkę dźwiękową na żywo. Na szczęście, wraz z rozwojem techniki, muzyka stała się integralną częścią filmu. Pomyśl, jak wyglądałby Ojciec Chrzestny bez jego tematu przewodniego. A czy Requiem For A Dream wywoływałby aż takie emocje, gdyby nie powtarzający się w kluczowych scenach przejmujący motyw?

14.02.2012

Tylko muzyka



Wiecie... Dzisiaj chciałem potraktować bloga tak, jak traktuje je większość blogerów. Osobista kozetka, na której mógłbym otworzyć się jak puszka szprotów i zalać was emocjonalnym szambem, jakim raczeni jesteście wszędzie indziej... Potrzeba anonimowego ekshibicjonizmu, której nie potrafię zrozumieć zdominowała polskie blogi. Tu i ówdzie przeczytamy o życiowych problemach, porażkach i niepowodzeniach, na które patrzymy z boku z uśmiechem pogardy i zadowolenia, że nam wiedzie się lepiej... Od dzisiaj wpisy będą pojawiać się regularnie w poniedziałki, środy i chyba piątki (jeszcze nie wiem dokładnie)... Dzisiaj absolutnie nie mam nastroju na pisanie, szczególnie o muzyce. Jak sama nazwa bloga mówi - jest to Świat Dźwięku. Świat Dźwięku, a nie osobistych problemów, ekshibicjonizmu pod przykrywką internetowej anonimowości, czy jakiejkolwiek innej formy pisania o tym co u mnie. Dlatego cały dzisiejszy post zawiera się w tym krótkim wstępie.

Teraz zostaniesz sam(a)... Tylko Ty i Muzyka.... 









Podoba się? Podziel się ze znajomymi!

9.02.2012

O Polakach słów kilka...




Władysława Bełza - "Kto ty jesteś?"

- Kto ty jesteś?
- Polak mały.

- Jaki znak twój?
- Orzeł biały.
[...]

Słowa tego wierszyka zna chyba każde dziecko. Ja sam kiedyś bez problemu go recytowałem, a dzisiaj, jeśli miałbym chwilę na przypomnienie zrobiłbym to bez zająknięcia... Uznałem, że warto go przypomnieć, tak... tytułem wstępu.

Jeżeli jesteś nielegalnym imigrantem, masz rodziców różnej narodowości, przyjechałeś do Polski z innego kraju w poszukiwaniu przygody i adrenaliny, to ten tekst ciebie nie dotyczy, możesz być spokojny... 

Dzisiaj będzie krytycznie. Czy poważnie? Raczej, nie - choć czytając wstęp można odnieść takie wrażenie. Jeśli masz na tyle dystansu, wiesz co to autoironia i nie jesteś jednym z tych nacjonalistycznych zjebów, po lekturze raczej powinieneś odejść z lekkim uśmiechem, a niżeli złością...

Nie lękajcie się...


7.02.2012

The White Stripes!


Wiecie, w życiu każdego studenta przychodzą takie chwile, kiedy wbrew zdrowemu rozsądkowi musi sobie wszystkiego odmawiać i porzucać wszelkie przyjemności życia codziennego. Ta chwila dopadła i mnie. Klawiaturę zamieniłem na zeszyt, mysz na długopis, a zamiast postów pisałem notatki i rozwiązywałem zadania... Ekonometrio, ty suko!


1.02.2012

Abecadło z pieca spadło




Dawno tak ochoczo nie zabierałem się do pisania. Czekałem na to od momentu, kiedy pomysł przyszedł do głowy, a podekscytowanie nie pozwalało zasnąć...

28.01.2012

Porno everywhere!


Pornografia w nasze życie weszła tak, jak aktorzy wchodzili w aktorki "Głębokiego gardła" - gładko i bez bólu. Z każdym kolejnym rokiem pojawiają się nowe hity, trójkąty, ośmiokąty, skórzane paski, żyletki - coraz dziwniejsze fetysze zaspokajające nawet największych pojebów. Filmy stawały się coraz śmielsze, pokazujące coraz więcej. Umysły zostały zdominowane przez obrazy, odgłosy i wyobrażenia. Miliony rumieńców, tryliony zużytych chusteczek...  Porno niczym wirus zaraziło cały świat sprawiając,  iż można natchnąć się na nie niemal wszędzie - od reklam po sztukę. Nic więc dziwnego w tym, że swoje piętno odcisnęło również na muzyce...

23.01.2012

Ruch oburzonych...




Ostatnio jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne ruchy oburzonych. Okupacja Wall Street, londyńskiego City, krucjaty pod Pałacem Prezydenckim, gejowskie i anty-gejowskie wiece... Uliczne bitwy z okazji święta niepodległości. A ostatnio... ACTA!

17.01.2012

I just can't get enough...


Spotykacie się. On jest uroczy, miły, przystojny... Na jego widok Twój żołądek odmawia posłuszeństwa, nogi uginają się w kolanach, język się plącze, a skrawek materiału pełniący rolę bielizny staje się mokry. Cieszy Cię jego obecność, a kiedy go nie ma - nie potrafisz znaleźć sobie miejsca... W końcu Twoje marzenia się spełniają, pierwszy pocałunek - muśnięcie motylich skrzydeł... Odpływasz...

15.01.2012

Świat w dźwiękach: Éire!


Muszę powiedzieć, że zasiedziałem się na Islandii, o której pisałem wcześniej. Być może to z powodów Sigur Rós, a może z powodu zmysłowej Björk. Sam nie wiem... Wiem tylko, że trzeba ruszyć dalej!

10.01.2012

Deszcz...



"Ciągle pada..."
Śpiewali panowie z Czerwonych Gitar. Ok - to jest nawet całkiem logiczne. Chmury, wilgoć, skraplanie, deszcz - da się wyjaśnić, potrafię zrozumieć. Nie potrafię jednak zrozumieć dalszej części tekstu... 

"A ja chodzę desperacko i na przekór wszystkim moknę,
Patrzę w niebo, chwytam w usta deszczu krople..."

7.01.2012

Dlaczego nie?



Są zespoły, które darzę szczególną sympatią. Jedne cenię za warstwę muzyczną, niesamowite partie gitar, linie basu czy też kompozycje, które wywołują ciarki na plecach. Inne cenię za teksty, które poruszają, skłaniają do refleksji, wskazują drogę, przekazują życiowe prawdy. Są również takie, które darze sympatią z niewiadomego powodu. Po prostu urzekły mnie sobą, uwiodły swoją muzyką...


4.01.2012

Phase - kosmiczna podróż!



Oglądam się za siebie i widzę oddalającą się Ziemię. Tempo wzrasta, a ona jest coraz mniejsza, mniejsza i mniejsza... Powoli całkowicie tracę ją z oczu. Patrzę przed siebie. Miliony gwiazd, planet... Wszechświat stoi przede mną otworem i czeka, aż wykonam pierwszy krok, podejmę decyzję...

3.01.2012

Niewinność...


Pamiętasz amerykańskie filmy i obiekt westchnień wszystkich dzieci. Święty Graal wśród biurkowych lampek. Wabik na niewiasty, lanserski gadżet, element dekoracyjny... Lampka, która żyje swoim własnym życiem...
"Lava Lamp"

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Enterprise Project Management