17.01.2012

I just can't get enough...


Spotykacie się. On jest uroczy, miły, przystojny... Na jego widok Twój żołądek odmawia posłuszeństwa, nogi uginają się w kolanach, język się plącze, a skrawek materiału pełniący rolę bielizny staje się mokry. Cieszy Cię jego obecność, a kiedy go nie ma - nie potrafisz znaleźć sobie miejsca... W końcu Twoje marzenia się spełniają, pierwszy pocałunek - muśnięcie motylich skrzydeł... Odpływasz...



Relacja, którą tworzycie rozkwita niczym wiosenne kwiaty. Jest pięknie, zapominasz o zmartwieniach, o otaczającym Cię świecie. Wypełniająca Cię lekkość sprawia, jakbyś unosiła się 5 cm ponad ziemią, a Twoje stopy tylko lekko ją muskały. Upływające dni chcesz łapać w klatkę, tak, abyś zawsze mogła do nich wrócić, znaleźć swoją ostoję, spokojną przystań... Jego również chcesz w niej zamknąć. Tak by nie dzielić się z nikim i w każdej chwili móc wpaść w jego ramiona. 


Stajecie się sobie coraz bliżsi, pocałunki przestają być już takie nieśmiałe. Teraz przypominają raczej sceny zwierzęcych walk. Przygryzanie i szarpnięcia, to tylko część repertuaru, który używacie. To co na początku było tylko niewinną zabawą, lekkim zauroczeniem i marzeniem, przerodziło się w pełną pasji i pożądania więź...

Z każdą chwilą pragnienie jest coraz większe i większe, a wy nie potraficie już od siebie odciągnąć swych dłoni. Badacie się wzajemnie, zachodząc w coraz to głębsze terytoria swoich ciał. Znacie się już na pamięć, potraficie czytać niczym niewidomi. Nie czujecie wstydu, nie macie nic do ukrycia... 


W końcu decydujecie się na kolejny krok. Romantyczna kolacja, świece, słodkie zapachy unoszące się w powietrzu, które tylko pogłębiają działanie hormonów. Atmosfera tak gęsta, tak pełna, iż niemal możliwe jest jej skondensowanie do postaci kropel miłości - czystej, niczym nie zmąconej...

Przygasają światła, rozpoczyna się miłosny spektakl... Podniecenie sięga zenitu, a spełnienie, poczucie jedności to jedyna rzecz, o której marzysz... Lecz co to! Nagle on wydaje z siebie stłumiony jęk, poklepuje Cię po ramieniu, całując w czoło mówi "dziękuję" po czym odwraca się plecami i zasypia.

Czy tak miało być? Nie! 



Niestety sytuacje podobne do wyżej opisanej w świecie dźwięków zdarzają się stosunkowo często. Artyści raczą nas wspaniałymi kompozycjami, które urzekają nas od samego początku, z każdą sekundą rozkwitają, dochodzą do punktu kulminacyjnego, no właśnie... i na tym się kończy.

Pewnie nigdy się nad tym nie zastanawiałeś, prawdopodobnie do tej pory nawet nie zwracałeś na to uwagi. Niestety ja mam troszkę wypaczone postrzeganie muzyki i strasznie irytuje mnie sytuacja, kiedy piosenka jest niepełna.

Co masz na myśli pisząc "niepełna"?


-Sytuację, w której brakuje zakończenia.

Ale jak to? Przecież jeśli to jest piosenka, to musi mieć zakończenie!

-No właśnie, tutaj pojawia się problem. Na pewno słyszałeś kiedyś o wyciszeniu... Niestety, część utworów kończy się właśnie w ten sposób. Urywa się, pozostawia niedosyt.

Przecież nie liczy się to, jak ktoś zaczął, tylko jak skończył. Jak zatem ocenić piosenkę niekompletną? Wiesz, mogę się czepiać szczegółów, ale ostatnie sekundy utworów są dla mnie równie ważne jak te początkowe. To właśnie w zakończeniu artysta może przekazać cały swój kunszt, wyciszyć emocje, które wcześniej wywołał, zaspokoić i pozostawić z uśmiechem na twarzy.

Utwory bez zakończenia - niezależnie od tego jak niesamowite by niebyły - w mojej głowie pozostawiają tylko jedną myśl - Jak ten cholerny utwór mógłby się skończyć?! I dlaczego ten zasraniec nie skomponował zakończenia?!

Utwór "Walk on" z repertuaru U2 może posłużyć za doskonały przykład. Wybrałem go celowo, gdyż zawiera tyle antywzorców, że dzięki niemu możliwe jest napisanie instrukcji dla muzyków p.t. "Jak spieprzyć wspaniały utwór - czyli o tym jak nie należy kończyć". Brak charakterystycznego akcentu na końcu - ok! Ale wyciszenie brzmiącego jeszcze wokalu?! Jak tak można...



Takim piosenkom mówię zdecydowane nie! I can't get no satisfaction! 





Podoba się? Podziel się ze znajomymi!

3 komentarze:

Kacper pisze...

Wcześniejsze wpisy-eksperymenty mi się nie bardzo podobały, a ten jest całkiem mocny.
W starszych zabrakło mi w sumie tylko jednej rzeczy - odniesienia do muzyki.
W tym opisujesz sytuację, musisz przyznać, całkowicie z muzyką niezwiązaną, a mimo to w drugiej części udowadniasz , że ów związek jednak istnieje.
To trochę tak jakby napisać cały tekst o mrówkach, a na końcu pojechać: "tak jak mrówki potrzebują swojej królowej, tak i my potrzebujemy swojego idola. Dlatego właśnie powinniście słuchać wyrazistych, charyzmatycznych artystów!"

Pzdr! ;)

Daniel Barszcz pisze...

Odczep się od tego utworu U2, bo ja go strasznie lubię! :D

Bartek pisze...

@Kacper

Wiesz, eksperymentować lubię i pewnie jeszcze nie jeden raz jakiś taki przeprowadzę :) Wracając do tych starszych - koncepcją było stworzenie tekstu, którego jakieś odzwierciedlenie, małą analogię można by znaleźć w zamieszczonym do niego utworze. Pomysł z mrówkami świetny, chyba go zaadaptuję ;]

@Daniel Barszcz
Ja też go strasznie lubię (z resztą jak wszystko od U2), ale to nie znaczy, że ślepo. Trzeba patrzeć z wielu perspektyw ;)

Prześlij komentarz

 
Design by Free WordPress Themes | Bloggerized by Lasantha - Premium Blogger Themes | Enterprise Project Management